Zero autostrad
Tak! Ani jednego kilometra przez dwa i pół roku
Całkiem niedawno przetoczyła się w mediach nawałnica pt. "Zero autostrad", a rozpoczął ją wpis na twitterze byłego ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego, który postanowił ożywić tradycyjny, wakacyjny tzw. "sezon ogórkowy".
Nie, to nie problem. Między 2017 r. a czerwcem 2019 r. nie oddano do użytku ani jednego kilometra autostrady - napisał Piechociński i uruchomił lawinę, jak zwykle głównie polityczną. Rządząca strona sceny politycznej zaczęła się tłumaczyć, czasem niezbyt mądrze: O inwestycjach mających wręcz fundamentalne znaczenie dla rozwoju całego kraju [w domyśle np. CPK - przyp. red.], ale i poszczególnych regionów, Platforma nawet nie pomyślała, mimo, tego, że rządziła aż dwie kadencje - powiedział np. europoseł i doktor nauk ekonomicznych Zbigniew Kuźmiuk, chociaż pytanie nie dotyczyło tego co Platforma zaniedbała przez "8 ostatnich lat, gdy Polki i Polacy...".
Ale i były też odpowiedzi bardziej przemyślane: W tym roku oddajemy ponad 460 km dróg ekspresowych, i to jest bardzo ważne, ponieważ docelowo w Polsce ma być ich ok. 6 tys. km. Naszym celem na najbliższe lata są drogi ekspresowe i tych chcemy budować, i budujemy, jak najwięcej - tłumaczył minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Tylko polityka? Oczywiście druga strona sceny politycznej bardzo chętnie podjęła temat, udowadniając - co zresztą może każdy internauta gdyby chciał, sam bez trudu zrobić - że za czasów poprzedniej władzy drogi powstawały (lub remontowano) w bardzo szybkim tempie. Dość wspomnieć, że tylko w 2011 i 2012 r. powstało 450 km autostrad (a łącznie ponad 880 km), a w latach 2008-2014 ekspresówek ponad 1100 km. W temacie drogowym oliwy do ognia już wcześniej dolał swoim wystąpieniem premier Mateusz Morawiecki, który tak potrafił podsumować poprzednie władze: Pamiętacie, jak mówili: budujmy nie politykę, tylko drogi i mosty. Nie było ani dróg, ani mostów. 3 tys. km autostrad, dróg ekspresowych i dróg krajowych, 13 tys. km dróg lokalnych, 100 obwodnic. A co więcej kolejne ok. 1000 km dróg otwieranych w kolejnych latach w oparciu o umowy podpisane w 2014 i 2015 r. to faktyczna odpowiedź na "nie było dróg, ani mostów".
Były też komentarze opozycji, oczywiście niezbyt przychylne, na tłumaczenie ministra Adamczyka o priorytecie ekspresówek. Niektórzy jednak widocznie zapomnieli jak z kolei np. premier Donald Tusk w 2008 mówił: Zastanawiamy się, sprawa wydaje się bardzo obiecująca, by w sytuacjach, kiedy nie dojdziemy do dobrego porozumienia cenowego [z koncesjonariuszami], na niektórych odcinkach budować drogi ekspresowe; one nie są objęte koncesją. Ale wiadomo, inne czasy, inna władza, inne realia itd. Zostawmy więc politykę na chwilę, bo aktualnie temat wydaje się być poważniejszy niż zmagania "przedwyborcze".
Dopłaty. Braki w autostradach to jednak coś więcej niż bat na jedną z opcji politycznych. To także poważne i realne zagrożenie utraty środków z Funduszu Spójności. Nie tylko autostrady powstają (o ile powstają) z mozołem, ale w ostatnich miesiącach przecież zostało zerwanych kilka umów na drogi ekspresowe - czasem przez GDDKiA, a czasem przez wykonawców.
To jednak wszystko wprowadza spore opóźnienia w realizacji, grożąc tym, że do 2023 r. nie uda się zamknąć założonych planów. Innymi słowy nie tyle "zero autostrad" powinno być sednem sporu, ile poważne trudności z terminowością. Wprawdzie Jan Krynicki, rzecznik GDDKiA (w rozmowie z TVN24BiŚ) starał się uspokajać: Jak wiemy z doświadczenia, w każdej perspektywie zdarzają się nieprzewidziane trudności i problemy na niektórych odcinkach, z którymi sobie radzimy. Wszystko wskazuje na to, że wykorzystamy wszystkie środki europejskie przewidziane w tej perspektywie. Jednak eksperci oceniają, że niedokończenie prac może nas kosztować nawet ponad 4 mld zł dopłat. I to jest poważna sprawa.
Jednak przecież budujemy. By być sprawiedliwym, warto też na koniec dodać zapowiedź z twittera GDDKiA, iż do końca wakacji obok "udostępnionych kolejnych odcinków S17 między Lublinem a Warszawą" oraz "ostatniego odcinka obwodnicy Olsztyna i fragmentów S6 w zachodniopomorskiem", zostanie także oddany do ruchu odcinek A1 z Pyrzowic do Częstochowy (tj. ponad 30 km). Znaczy się magiczne "Zero" wspomniane w tytule przestanie być aktualne?